poniedziałek, 26 sierpnia 2013

przywrzeszczalam sie do domu

No cześć. Znowu dawno mnie tu nie było. Po powrocie z Węgier spędziłam w domu tylko tydzień. Czemu? Bo już 29 lipca znowu wybyłam w świat. Tym razem tylko do Wisły. Na plener rysunkowy z moją kochaną klasą. Jak było? Ciekawie. Jestem osobą, która nie zawsze tryska entuzjazmem i zapałem do pracy. Tam także się to objawiało. Wyznaczony czas rysowania to 5 godzin.. Ja zabierałam się do pracy po jakiś 2 godzinach. No ale efekty mnie zadowalają.
Po przyjeździe z pleneru.. 2 dni w domu..  I znowu w drogę.. Ale to był wyjazd, który totalnie mnie dobił. Nie dość, że wyjechałam w dniu naszego 3 miesiąca razem, to nie widzieliśmy się bite 2 tygodnie.
Rozumiecie co to są 2 tygodnie cholernie daleko od domu, bez znajomych w waszym wieku, bez zasięgu, bez cywilizacji, słysząc za oknem krzyki poniemieckich dzieci, które czasami chciałoby się po prostu odstrzelić. Nuda tam tak mnie zmorzyła, że wzięłam się za rysowanie, przeczytałam 'Historię Lisey' Stephena Kinga, do której zabierałam się od kwietnia.
Teraz jestem już w domu. Cieszę się z tego powodu.
W sobotę wybrałam się na zdjęcia z Domą. Oj moja kochana , narzeka na swój (niesamowicie śliczny) uśmiech. Tutaj macie efekty.


























mmmm. 
jak się wam podobają zdjęcia. ?
czekam na komentarze.